Pani G. ponoć nas rok wcześniej widziała na ślubie przyjaciółki. Był wstyd, bo wcale nie pamiętaliśmy. A wydawało się nam, że pamiętamy zawsze wszystkie nasze pary i ich gości! Po tylu ślubach to chyba jednak niemożliwe. :-) Kiedy poznaliśmy się na przygotowaniach, poczuliśmy się tak, jakbyśmy już rzeczywiście się znali. Było bardzo przyjemnie i bezpośrednio. I ta atmosfera – lekkie podekscytowanie wielkim dniem i ciocie przemykające w wałkach na głowie, żeby przypadkiem nie załapać się gdzieś w nasze kadry. :-) Lubimy tak. Potem czas bardzo przyspieszył i jak na skrzydłach wszyscy polecieliśmy pod kościół św. Anny na Warszawskiej Starówce. Piękny był ten ślub. Zobaczcie na zdjęciach.